Tradycyjnie ;-) wieczorem dnia poprzedzającego nie mogę zasnąć. Rajzefiber... Pobudka o 3.00 i o 3.30 siedzę już na rowerze. Ciemno jeszcze ale ciepło, bardzo ciepło. Od startu na krótki rękaw.
Kierunek Poznań przez Zieloną Górę, Sulechów, Wolsztyn , Grodzisk Wielkopolski. Pierwsze 200 km poszło jak rozgrzewka ;-) z jedną przerwą na posiłek. Około 12.00 byłem w Poznaniu. Tu jednak chęć zwiedzenia czegoś wzięła górę i pojechałem na stare miasto. Akurat na koziołki trafiłem.
Z Poznania kierunek Nowy Tomyśl. To najcięższy odcinek wyjazdu
spowodowany przez palące słońce, 30 stopniowy upał i silny wiatr z przeciwka. Do tego ta droga na Nowy Tomyśl to po części prawie autostrada i mimo soboty ruch na niej bardzo duży. Co prawda z rowerówką ale hałas od samochodów w połączeniu z upałem i wiatrem znacznie obniża radość z jazdy rowerem.
Od Nowego Tomyśla wiatr trochę ustaje i zostawia po sobie trochę chmur z których później spadnie deszcz i będzie burza.
Po posiłku i odpoczynku morale mi się podnosi i cisnę dalej na Zbąszyń , Świebodzin. W Zbąszyniu z powodu widocznej w kierunku pn-zach burzy zmieniam trasę i kieruje się na Sulechów. Mimo korekty trasy od Babimostu do Cigacic towarzyszy mi letni deszcz. Główne uderzenie burzy na szczęście przechodzi bokiem.
W Zielonej Górze mam już na liczniku około 330 km. Zmęczenie i styk z siodełkiem daje znać o sobie. Zatrzymanie się i wygrzebanie czegokolwiek z plecaka to wysiłek. Nawet odwrócenie się do tyłu wymaga jakiegoś zebrania się w sobie.
Przez to, że nie pojechałem przez Świebodzin aby dołożyć km jadę do Żar przez Lubsko. Od Nowogrodu Bobrz. już po nocy. Ciemno ale ciepło, bezwietrznie i już znane tereny. Ruch na drodze niewielki.
Ostatnie 50 km to już walka z samym sobą. Często robię krótkie przerwy. Styk 4 liter z siodełkiem staje się nie do zniesienia . W głowie mieszanka myśli. Od radości, że dałem radę po obawy o usterkę na koniec czy spotkanie na drodze ze zmotoryzowanymi disco-driverami.
Do Żar dojeżdżam z licznikowym 394 km. Wiem , że trochę zaniża ale trzeba dokręcić do zamierzonych 400km. Zawijam więc obwodnicą tam i z powrotem i jak nigdy popycham okiem km na liczniku. Po 21godz 30 min jestem pod domem z dystansem licznikowym 401km a wg endomondo 417 km.
Szybki prysznic i spanie. Następnego dnia wstać z łóżka ciężko. Z rana samopoczucie jak po dobrej imprezie ;-) Dla regeneracji stosuję lenistwo kanapowo-telewizyjno-gastronomiczne a na 4 litery krem łagodzący.
Pierwsza część trasy 148 km |
Druga część trasy 108 km |
Trzecia część trasy 159 km |
Przed wyjazdem śniadanie - kanapka, serek wiejski i kawa
6 kanapek
6 batonów energetycznych
10 batonów musli
3 chałwy 150g
2 czekolady
jakieś wafelki , 2 lody i chyba z 0,5 kg krówek
3 L Wody
4 L soku (jabłkowy i pomarańczowy)
1 L izotoniku
1 kawa
2 napoje typu Redbull
1 kefir
Do tego 20 tabl z organiczną solą magnezu i potasu.
Rower :
Hybrydowy marki WOWER
Podsumowanie:
Tym razem lepiej się spakowałem. Cięższe rzeczy na bagażnik a do plecaka to co najlżejsze.
W 30 stopniowym upale fiksował telefon. Z tego powodu na endomondo cały wyjazd skłąda się z 3 części.
Niepotrzebnie wjeżdżałem do centrum poznania. To mi zabrało za dużo czasu. Albo dystans albo zwiedzanie...
Niewiele też mam zdjęć z wyjazdu. Po pierwsze zawieszający się telefon a po drugie to po pewnym dystansie się po prostu nie chce zatrzymywać w tym celu. O ile po wcześniejszym wyjeździe na 300 km miałem poczucie rezerwy sił do przejechania 400 km to teraz dołożenie dodatkowych 100 km wymagałoby pewnej zmiany taktyki wyjazdu. Na pewno trzeba by zrezygnować z wizyty w Poznaniu, wyjechać w mniej upalny dzień i sprawdzić kierunek wiatru...
GALERIA WYJAZDU
Dokładna trasa z endomondo:
Trasa 1 część
Trasa 2 część
Trasa 3 część
Ciekawostki ;-)
Na stacji benzynowej:
-Dzień dobry. Kładę na ladzie sok, wodę, jakieś ciastka i czekoladę.
-Dzień dobry. Kasjer podlicza zakupy i pyta: Jakieś paliwo było?
-To jest moje paliwo
Śmiech.
Widać upał nie tylko rowerzystom dawał się we znaki.
Extra zakończenie drogi rowerowej |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz