niedziela, 31 lipca 2016

PKP czyli Przeszłość Kolei Państwowych

Tym razem nuta kolejowa. Kiedyś gdzieś moją uwagę przykuła wzmianka o opuszczonej stacji kolejowej w Jasienicy Gubińskiej więc postanowiłem to sprawdzić. Co prawda aby zobaczyć nieczynną stację kolejową nie trzeba pokonywać aż takiego dystansu ale tam mi się zachciało i tyle. Po drodze dla poszerzenia wątku odwiedzam pozostałości PKP w Jasieniu. Budynek dworca jest obecnie zamieszkały więc ma się dobrze. Tory zdemontowane. Pozostałe budynki kolejowe w stanie coraz gorszym. Zachowała się jeszcze stara suwnica bramowa.

Jasień. Dworzec PKP

Suwnica bramowa
Po przejechaniu kilku kilometrów sprawdzam jak dogorywa dworzec PKP w Lubsku - najstarszy w woj. lubuskim (wybudowany w 1864 r)

Lubsko. Dworzec PKP

Lubsko. Dworzec PKP

Stan fatalny. Wszystko popada w ruinę. Lata świetności ma już bezpowrotnie za sobą. Teren i budynki techniczne zarasta coraz większymi chaszczami.

Od Lubska jadąc bardzo przyjemnymi lokalnymi i leśnymi drogami dojeżdżam do Jasienicy. Od razu znajduję stację PKP. Niestety już w stanie agonalnym. Ruina. Z każdej strony tabliczki " Budynek grozi zawaleniem". Tory zdemontowane.

Stacja PKP Jasienica Gubińska

Stacja PKP Jasienica Gubińska

Stacja PKP Jasienica Gubińska
Zamieszkały sąsiedni budynek też wydaje się być pochłaniany przez roślinność.


W drodze powrotnej zahaczam o Biecz. Zabytkowa wieża bramna jeszcze stoi. Jej charakterystyczny dach już praktycznie jest pozbawiony poszycia tak więc w najbliższej przyszłości się zawali.

Biecz. Wieża bramna.
Wyjazd udany. Przyjemne poranne 80 km na " flow ". Ładna letnia pogoda. Może treść nieco mało optymistyczna. Takich niszczejących obiektów kolejowych są tu w regionie dziesiątki. Gdzieś tam nowoczesne pendolino kontrastuje z zapaścią kolei lokalnych. Nie zagłębiam się tu w szczegóły. Wiele można się dowiedzieć z internetu ze stron pasjonatów kolei.

Zarys trasy. 86 km.
GALERIA


środa, 20 lipca 2016

Wymiana wkładu suportu Shimano Pressfit SM-BB71-41A

Po 8 tys km wkład suportu dokonał żywota. (Giant Anthem  użytkowany w większości offroadowo , długodystansowo, w każdych warunkach pogodowych) Nie miał luzów ale znacznie wzrosły opory podczas ruchu korbą , zwłaszcza pierwsze kilka obrotów po postoju roweru. Zapasowy już od roku czekał na tą chwilę. Zastanawiałem się kiedy to nastąpi i jak się będzie objawiać i czy aby nie uziemi mnie z zablokowaną korbą w jakiejś dziczy o zmroku...
Na pytania w serwisie czy można zrobić przegląd takiego suportu aby sprawdzić jego stan uzyskałem odpowiedź , że nie. Jeździ się do czasu aż się rozpadnie i wymienia na nowy. A ile wytrzymuje ? " Różnie, nieraz 1 sezon, nieraz 2..."  Jak tak to tak. Nie kombinuję nic przy nim tylko od czasu do czasu sprawdzam jak się kręcą łożyska na wyjętej osi korby. Gdybym jeździł tylko wokół komina to no problem ale nosi mnie czasem trochę dalej od domu i w zasadzie ostatnio przed każdym dalszym wyjazdem ten jakby nie patrzeć mocno eksploatowany mechanizm przykuwał coraz bardziej moją uwagę.
No i w końcu nastąpił jego kres. Na szczęście w sąsiednim powiecie a nie np. w sąsiednim kraju przy granicy z którym nie mieszkam.
Poniżej relacja z jego wymiany i sekcji i domowym sposobem.

1)  Demontaż mechanizmu korbowego.





2)   Po wyjęciu mechanizmu korbowego (wysuwa się z suportu lekko) zwykłym wybijakiem i młotkiem oczywiście delikatnie i z wyczuciem , uważnie obserwując efekty wybijam miski suportu. Wybijając tym sposobem zamiast przystosowanym do tego narzędziem świadomie skazuję miski suportowe na nieodwracalne zniszczenie. W końcu to nowoczesny element jednorazowy, nienaprawialny...




3)  Po usunięciu zużytych misek suportu dokładnie czyszczę wnętrze mufy suportowej a powierzchnię styku z miskami jak i nowe miski smaruję białym smarem zapobiegającym zapiekaniu się elementów.



Jeszcze przed montażem porównuję zdemontowaną część z nową aby upewnić się , że są identyczne. Należy zwrócić uwagę na kierunki montażu (prawo-lewo) zaznaczone na częściach oraz pierścień dystansowy zakładany od strony tarczy korby.



4)  Teraz najlepsza część zabawy. Nowa część ma być "press" czyli wciśnięte  i "fit" czyli dopasowane. Internet mówi , że zdarza się tak , że jest jak najbardziej "press" ale z "fit" to już różnie bywa...
Do wprasowania służy specjalne narzędzie. Ja używam pręta gwintowanego M12, kilku podkładek odpowiedniej średnicy, nakrętek i dla zapewnienia jak największej "osiowości" tulejki wyciętej ze zwykłej rurki wodociągowej PCV 1/4".



5)  Teraz powoli , delikatnie z wyczuciem skręcam wszystko obserwując czy miski wciskają się równo w mufę suportową.






Wszystko przebiega sprawnie. Jest "press" i "fit". Oś korby wchodzi pasownie, obraca się bez oporów.
Pozostaje tylko nakręcić drugą korbę.


W szczelinie umieszczam podkładkę centrującą.



Przy pomocy gwintowanej tulejki z tworzywa niweluję luz na osi korby.


Jeżeli wszystko pasuje dokręcam lewą korbę na stałe.
Poniżej "sekcja" zużytego supportu. W fantastik-plastik miskach siedzą łożyska 6905RD-2 z jednej strony mające gumowy kołnierz uszczelniający.



Łożysko prawe było jeszcze sprawne, lewe się rozszczelniło i zostało zniszczone przez korozję.


Łożyska i ich tuleje dociskowe bez użycia wielkich sił łatwo wyjmuję z misek.





Przy następnej usterce spróbuję wymienić tylko zużyte elementy czyli łożyska dostępne za kilka zł. Ale to za 8 tys km.

WSZYSTKIE ZDJĘCIA

środa, 13 lipca 2016

Leśny Krzyż Pokutny i Nowoszów

 Kolejny wyjazd będący efektem jeżdżenia "palcem po mapie" . Nieopodal Rychlinka i Okrąglicy znalazłem w lesie lokalny czerwony szlak wiodący z Iłowej przez Kowalice do ulokowanego w lesie krzyża pokutnego.



Odległość około 30 km. Idealnie na poranną niedzielną przejażdżkę. O 6.00 heja na rower i do Iłowej mix drogowo-bezdrożowy. Tam na czuja odnajduję podrzędną brukówkę do Kowalic.

Zarys trasy. 70 km

 Na drzewach pojawiają się oznaczenia szlaku , które oceniam bardzo dobrze. Znaczki są często, w dobrym stanie ze strzałkami przy zmianach kierunku. Tylko raz go zgubiłem.


 W Kowalicach kończy się bruk i zaczyna droga leśna. Sama wieś to kilka rozrzuconych domostw. Po pozostałościach nadrzecznych widać , że był tam dawniej młyn wodny albo kuźnica.

Progi wodne na rzece Czerna Wielka
Dalej przyjemną leśną drogą dojeżdżam do pierwszego mostka. W pobliżu widać pochłonięte już przez roślinność ślady zabudowań.

Pierwszy mostek



Data znaleziona na murze.



 Kilometr dalej dojeżdżam do "czerwonego mostku" i pozostałości wsi Nowoszów.

Czerwony mostek

Miejsce to się okazuje największym smaczkiem wyjazdu. Kolejne lokalne "Pompeje" tak jak Toporów, Zasieki, Kostrzyn, Birkfare. Nieciągłość roślinności pośród iglastego lasu ma charakter zielonego uroczyska. Lubię takie tajemnicze miejsca.  Pośród zarośli widać liczne porośnięte mchem pozostałości murów zbudowane z charakterystycznego materiału.



W centralnym miejscu dawnego Nowoszowa nie sposób nie zauważyć pozostałości cmentarza. Liczne są porozbijane nagrobki i otwarte piwnice dawnych grobowców.

Nagrobek

Zniszczony grobowiec

Zachęta dla eksploratorów :-)
Nowoszów po II wojnie nie został zasiedlony. Zabudowania rozebrano a uzyskany w ten sposób materiał wykorzystano do odbudowy innych miast. Miejscowość ta miała długą i burzliwą historię ( link do źródeł ) wynikającą ze swojego położenia geograficznego.

Aleja wyjazdowa ze wsi w stronę południową
Czerwonym szlakiem jadę dalej do celu. Po drodze mijam jedno z lepszych miejsc postojowych dla turystów jakie kiedykolwiek widziałem. Wiata z miejscem na ognisko umiejscowiona na wyspie, grill, pomost, liczne ławki. Wszystko ładnie utrzymane stanowi element ścieżki dydaktycznej Wenecja zorganizowanej przez Nadleśnictwo Świętoszów.



Miejsce godne polecenia na wycieczkę pieszą lub rowerową.
Z powodu biegnącej równolegle leśnej szutrówki czerwony szlak staje się coraz bardziej zarośnięty trawą ale do końca przejezdny i oznakowany. Zgodnie z mapą na jego końcu stoi krzyż pokutny.




GALERIA

ZRZUT TRASY Z ENDOMONDO