Pomysł wyjazdu w górę rzeki , którą znam od najmłodszych lat narodził się podczas objazdu Worka Turoszowskiego. Nawet błyskało w głowie aby skoczyć tam od razu ale jednak czasowo było to niewykonalne podczas jednego jesiennego dnia. Tak więc parę miesięcy później czerwcowego poranka skoro tylko nastał świt o 4.30 ruszam na południe wzdłuż Nysy Łużyckiej. Pogoda nie najlepsza. Już parę km po starcie zaczyna się lekka mżawka.
|
Zarys trasy. |
Do Nysy dojeżdżam w Przewozie. Dalej mam zamiar jak statystyczny turysta rowerowy dotrzeć do samego celu korzystając z oznakowanego szlaku rowerowego "Oder Neise Radweg". Tym razem bez kombinowania bezdrożami na skróty, jazdą na orientację itp. Szlak dobrze oznakowany, z bogatą infrastrukturą. Do Rothenburga cacy bo drogę znam na pamięć. Już w samym miasteczku pierwsze błądzenie bo ktoś świsnął jedną tabliczkę kierunkową... Podobnie było w następnych większych miejscowościach. Brak jednej tabliczki kierunkowej i szukanie szlaku...
|
Neise Aue |
|
Widok na Toporów od strony Rothenburga |
|
Kulturinsel Einsiedel |
W Zgorzelcu zaczyna padać regularny deszcz. Tu też oczywiście gubię szlak rowerowy ale po miejskiej pętli trafiam na kontynuację Oder-Neise Radweg.
|
Zgorzelec | | | | |
Za Zittau (gdzie też się pogubiłem :-) ) szlak rowerowy często biegnie blisko coraz szczuplejszej Nysy.
Za trójstykiem granic wjeżdżam do Czech. Tu tabliczki znakujące szlak rowerowy są jaskrawo żółte i lepiej widoczne. Zapowiada się dobrze...
Niestety co mieścina to szukanie szlaku. W Bily Kostel nad Nisou się uparłem i postanowiłem odnaleźć szlak wracając i zawracając na wszystkich skrzyżowaniach. Może to coś ze mną nie tak, nie przyzwyczajony jestem to kontrolowania oznakowań i pewnie przegapiam tabliczki podziwiając krajobraz. Nic z tego po 2 tabliczkach kierunkowych tylko taśmy mocujące zostały...
O dziwo Oder-Neise bardzo ładnie doprowadził mnie do centrum Liberca. Tam się skończył bez żadnej kontynuacji i tyle.
|
Liberec | |
Od Liberca już nie wnikam w przebieg trasy. Szkoda czasu. Według znaków drogowych jadę na Jablonec i dalej na Novą Ves nad Nisou. Po drodze do Jablonca mała niespodzianka z zamkniętą drogą i oberwanie chmury.
Pytam pierwszego napotkanego czeskiego budowlańca drogowego czy "na kole" przejadę ? Machnął ręką od niechcenia aby jechać. Tak więc w strugach deszczu , między koparkami unikam długiego objazdu. Zaciągnęło się i leje jak z cebra. Czekam pod jakąś wiatą aż przejdzie. Po pół godzinie idzie jechać. Sam miód . Wszystko mokre i do tego 13 C. Oczywiście spodni nieprzemakalnych nie brałem bo po co na lokalną letnią wycieczkę...
Po przejechaniu 156 km dojechałem do źródła Nysy Łużyckiej w miejscowości Nova Ves nad Nisou.
|
Bartek znad Nysy u źródła Nysy ;-) |
|
Miejsce to jest lokalną atrakcją turystyczną , jest zadbane i oznakowane . Są ławeczki. Na pamiątkowym kamieniu znajduje się tabliczka opisująca miejsce w trzech językach.
|
Źródło Nysy, Neissequelle, Pramen Nisy | |
|
Woda wypływa spod kamiennego pomnika. Na pierwszych metrach jest krystalicznie czysta a rzeka ma szerokość około 20 cm.
|
Okulary wpadły mi do Nysy ;-) | |
|
W drodze powrotnej miałem zamiar zahaczyć o górę Jizerę ale deszczowa pogoda zniwelowała plany. Lokalnymi drogami dojechałem do Frydlantu. Było trochę błądzenia gdyż deszcz zamienił mapę w makulaturową pulpę. Mimo tego zliczyłem 800 metrowe przewyższenie i posmakowałem nieco górskich pejzaży.
|
Pod Hejnicami |
|
Powrót od Frydlantu o nieco maratońskim zacięciu znanymi na pamięć drogami przez Zawidów, Zgorzelec, Ruszów, Iłowę. Od Zawidowa już bez deszczu. Przez początkowe meandrowanie drogą rowerową trochę nadłożyłem km i cały wyjazd zamknął się dystansem 301 km.
GALERIA
ZRZUT TRASY Z ENDOMONDO
Super relacja. Wybieram się w taka samą trasę, ale z góry na dół, a więc z górki :) Z Nowej Soli cisnę pociągiem do Liberca. Miło czytało się Twoją relację, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń