wtorek, 30 października 2018

Wał Okmiański

Po szosowym tripie do Gdyni chęć do jazdy rowerem powróciła bardzo szybko z tym ,że tylko do lasu, natury, ciszy i spokoju. Kolarstwo szosowe jest piękne, niesamowite jest nawijanie setek kilometrów w krótkim czasie ale niestety trzeba to robić w towarzystwie ruchu samochodowego , którego natężenie zwłaszcza w okolicach dużych miast jest nieznośne. Rowerowy plan na 2018 rok wykonałem tak więc resztę sezonu spędzam w terenie , delektując się krótszymi lub dłuższymi przejażdżkami po okolicy. Wał Okmiański to takie miejsce , które mignęło mi kiedyś na mapie podczas innych wyjazdów. Nadszedł czas aby wybrać tą lokalizację jako cel wyjazdu.


Wał Okmiański. Zrzut trasy 191 km
Startuję o 5.00 rano długo przed świtem. Szosą po nocy jeździ się wyśmienicie. Chcę sprawdzić jak pójdzie jazda w terenie w ciemnościach. Początkowo wspomaga mnie blask księżyca , który później znika gdzieś za chmurami.


 Jadę więc przez las do Żagania, dalej leśną drogą i wzdłuż torów do Małomic.

Małomice

Z Małomic w kierunku Szprotawy i dalej wzdłuż Bobru do Leszna Górnego. Droga znana praktycznie na pamięć więc ciemności nie sprawiają kłopotu. W Lesznie Górnym zaczyna świtać.



Dalej wbijam się w Puszczę Bolesławiecką i Przemkowską. W Studziance - wsi widmo jest już widno. Do tego miejsca w środku puszczy dojechałbym po ciemku nawet ze słabą lampką z pamięci ale wg nawigacji z trasą wyznaczoną przez GPsies nie było by tak łatwo z błachej przyczyny. Przejezdne gruntowe leśne drogi nie zawsze pokrywają się z tymi które zna GPsies i mapa z Garmina. Co raz eTrex prowadził mnie w jakąś zapomnianą leśną dróżkę a dobra utwardzona gruntówka biegnie równolegle kilkaset metrów obok. Na Studziankowym rozstaju kieruję się na Wierzbową. Z drugiej strony tego lasu za Gromadką zaczynają się już dolnośląskie pejzaże.


Od miejscowości Krzywa w oddali widać już cel wyjazdu Wał Okmiański z Górą Grodziec.

Wał Okmiański
W Okmianach odnajduję czarny szlak i wjeżdżam na wzgórza klimatyczną gruntówką. Niepozorne 260 m n.p.m. a miejscami nachylenie 8-9%. Czarny szlak jest dobrze oznakowany.

Okmiany. Na czarnym szlaku


Nawet na drobnych krzaczkach są oznaczenia szlaku.
Z góry rozpościerają się ciekawe widoki niestety ograniczone akurat mglistą pogodą.


Na wysokości Garnczarów zjeżdżam z czarnego szlaku w stronę Iwin. Tam zwiedzam nieczynną kopalnię miedzi "Konrad".

Iwiny. Nieczynna kopalnia miedzi Konrad. Brama wjazdowa.

Iwiny. Nieczynna kopalnia miedzi Konrad.
Bardzo ciekawi mnie zbiornik poflotacyjny tej kopalni. Odnajduję go bez trudu. Na dzień dzisiejszy jest już w znacznym stopniu porośnięty trzciną ale jest też gdzie potaplać się w klejącym błocie.

Iwiny. Zbiornik poflotacyjny
W grudniu 1967 roku doszło tu do przerwania wału i 6 metrowa błotna fala zalała Iwiny z okolicznymi miejscowości. Niestety zginęło 18 osób.

Iwiny. Katastrofa w 1967 roku. Fotografia ze strony www.polska-org.pl
Z Iwin  wracam na czarny szlak i kieruję się nim w stronę Grodźca. Pogoda się trochę psuje. Zrywa się wiatr i przelotnie pada.

Widok na Zamek Grodziec
Góra Grodziec kusi dobrym podjazdem ale odpuszczam. Byłem tam już kilka razy a czas mnie zaczyna gonić. Przez Jurków , Raciborowice, Wartę Bolesławiecką cisnę w stronę Bolesławca. Po większości terenowo. Dłuższy czas ciekawym szlakiem po starej linii kolejowej.
W Warcie Bolesławieckiej robię krótki popas pod sklepem. Uzupełniam bidon. Wcinam jakieś batony. Za Bolesławcem znowu wjeżdżam w Puszczę Bolesławiecką. Pogoda się trochę poprawia. Na chwilę pojawia się słońce.



 Po przejechaniu pod autostradą A4 w miejscu o nazwie Bukowy Las przewijam trasę w Garminie i widzę , że prowadzi mnie przez poligon. Nie wiem czy on czynny ale nie mam ochoty na jakieś objazdy związane z jego ominięciem. Oczywiście lubię się czasem zgubić ale w domu czeka rodzina a obiecałem wcześniejszy powrót. Kieruję się więc lasem na Kliczków i dalej już bocznymi drogami przez Osiecznicę , Parową , Ruszów wracam do domu. Po drodze natrafiam na pozostałości "Starego Traktu Żagańskiego"

Dawny drogowskaz na Starym Trakcie Żagańskim
Gdzieś w okolicach Parowej pod leśną wiatą parkingową robię dłuższy popas. Kanapki, herbatka z termosu, ładowanie smartfona. Czuję się jak na dalszej wyprawie...



 Grzyby się pojawiły więc w lesie tłumy. Samochody i autokary nawet z dalszych województw można spotkać.
Wczesnym popołudniem z przejechanymi 190 km wracam do domu. 


GALERIA

26 październik 2018