niedziela, 8 kwietnia 2018

Eisenhüttenstadt czyli niemiecka wersja Nowej Huty

Nareszcie pogoda pozwala na dalszy wyjazd bez nadmiernej ilości ciepłych ubrań. Pierwszy turystyczny wyjazd w sezonie 2018. Zimowa przerwa nie trwała długo. Coś nieco ponad 2 tygodnie z powodu silnych mrozów. Łącznie przez okres jesienno-zimowy udało się nakręcić 3 tys km z niewielką górką. Kilka dalszych wyjazdów - Świeradów, okoliczne miasta i dużo lokalnych 1-2 godzinnych treningów. Znaczna ilość kilometrów w ciemnościach.

Mapa wyjazdu. 205km
Eisenhüttenstadt zwróciło moją uwagę podczas ubiegłorocznego wyjazdu Kostrzyn - Forst. Kominy huty były widoczne ze znacznej odległości. Tradycyjnie pomysł na wycieczkę narodził się podczas wycieczki.
Tak więc 5 kwietnia wyjazd do niemieckiej wersji Nowej Huty stał się realny, Start wczesnym porankiem przed 5:00. Trochę chłodno, nie pada. Jest pod lekki wiatr.


Do Gubina lecę znanymi drogami. Tradycyjnie w Bieczu foto starej bramy folwarcznej popadającej w ruinę. Już z dachu pozostało niewiele.


W Gubinie przekraczam granicę i szybko znajduję dobrze oznakowaną rowerówkę Oder-Neiße Radweg.


Jedzie się wyśmienicie. Po zimowej przerwie kilometry smakują wyśmienicie. Flow, flow... Rowerówka jak to u naszych zachodnich sąsiadów bardzo dobrej jakości. Prowadzi nad samą Nysą a później Odrą.



Przed 9:00 przyjeżdżam do Eisenhüttenstadt. Bardzo jestem ciekaw tego pomnika socjalizmu w wersji niemieckiej. Na samym wjeździe typowe osiedla w stylu DDR. Niektóre bloki niezamieszkane.

Eisenhüttenstadt



Kilkaset metrów dalej zaczyna się charakterystyczna architektura. Dawno nie byłem w Nowej Hucie ale wydaje mi się, że ta niemiecka wersja jest lepiej utrzymana.








Kręcę się po mieście. Z wielu miejsc widać kominy huty. Centrum miasta to ostoja DDR. Szybko odnajduję słynną mozaikę Waltera Womacka.

Eisenhüttenstadt. Mozaika Waltera Womacka

Eisenhüttenstadt. Mozaika Waltera Womacka




Na koniec podjeżdżam jeszcze pod samą hutę. Nie znam się na hutnictwie ale trochę industrial w starym stylu. Lokalizacja też nie do końca trafiona . Ani tu złóż rudy ani węgla kamiennego...


Drogę powrotną nieco zmieniłem. Do Polski wjechałem przed Gubinem w okolicach Żytowania skąd do Kaniowa urządziłem sobie skrót leśną drogą . Na grawelowym odcinku odpadła mi latarka i nawigacja. Uchwyty nie wytrzymały, Wszystkie do przeróbek.


Dojazd do domu znanymi drogami przez Lubsko , Jasień.

GALERIA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz