niedziela, 23 października 2016

Stawy Parowskie

Jakoś nie udaje się wygospodarować czasu na dłuższy wyjazd. Kręcę się więc po okolicy. Od dłuższego czasu interesowała mnie na mapie błękitna plama  Stawów Parowskich. Zachęcające  były też relacje tych co tam już byli.


Trasa wyjazdu. 100 km

W niedzielny poranek o 5.00 ruszam na południe. Ciemno jeszcze ale planuję być o świcie w Parowej. Nie pada ale jest mokro po wieczornym deszczu. Na pamięć znaną drogą jadę przez Iłową,  Ruszów tak więc bez błądzenia mimo porannych ciemności.
W Mirostowicach zorientowałem się , że zapomniałem bidonu z wodą więc zakupy na pierwszej stacji benzynowej bo coś mnie pragnienie dopada.  W Iłowej koło w koło z innym rowerzystą wjeżdżam na stację z ptakiem w herbie . Jak się później okazuje w jednym celu aby kupić coś do picia. Ja wody on wódy. Stacja była niestety nieczynna. Ja pojechałem dalej a współtowarzysz nie odpuszczał. Stukał, dzwonił zaglądał w okna, analizował przyczyny zamknięcia stacji. Widać bardziej mu pragnienie dokuczało...
W Parowej już świta.


Parowa

Tam daję nura do lasu. Droga początkowo dobra , później z racji wcześniejszych obfitych opadów dobrze nawodniona. Las mieszany po drodze mieni się jesiennymi kolorami.



 Bez problemu trafiam do pierwszego największego Stawu Wolnego.
Tu zdziwienie. Nie ma w nim wody . Okazuje się , że trwa odłów karpia.

Staw Wolno-Nowy


Staw Czapli


Staw Kolejowy

Staw Dębowy-Średni


Pokręciłem się po rejonie. Wszystkie większe stawy bez wody. Lekki niefart. Trzeba będzie przyjechać jeszcze raz. Jak najbardziej chętnie bo jest tu jeszcze kilka ciekawych miejsc w Puszczy Zgorzeleckiej.  Może jak wróci już do mnie z serwisu reklamacyjnego mój wszędziewjeżdżający Anthem . W sumie to już 2 miesiące... Jednak przełaje po leśnych błotach na trekingu są mało fajne.
Kieruje się na Jagodzin. Na leśnej drodze zatrzymuje mnie lekko przerażony starszy pan z wiaderkiem. "Stop, stop proszę się zatrzymać . Niech mi Pan powie gdzie ja jestem"
Pokazuje mu na mapie gdzie jesteśmy. Niestety bez okularów nie widzi.
Wytłumaczyłem u jak dojść do Jagodzina. Mówi , że szkoda mu roweru zostawić bo przyjechał na nim do lasu. Będzie go szukał. W sumie to poniekąd człowieka  rozumiem :-) Okazuje się , że przyjechał na grzyby z 2 kolegami ale się odłączył i zgubił.
Tak więc mówię zaginionemu , że w tą stronę to ok 5km do Parowej a w tą około 2 km do Jagodzina , powodzenia , do widzenia i jadę w swoją stronę. Po kilkuset metrach widzę trzy stylowe rowery. Jeden to niezły weteran , chyba przedwojenny.
Zawracam i gonię za dziadkiem. Daleko nie odszedł jednak w przeciwną stronę...
Ale się chłopina ucieszył.
Dalej już z przerwą na leśne śniadanie pod Ruszowem cisnę do domu.





GALERIA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz